Rufus Wainwright opowiada o swoim związku z „nietykalnym” Leonardem Cohenem

Rufus Wainwright podzielił się kolejnym długim i szczerym hołdem dla Leonarda Cohena – opisując go jako „nietykalnego” i „nadludzkiego”.

Wainwright miał bliskie relacje z Cohenem, który był dziadkiem jego córki Viva po tym, jak miał dziecko z córką Cohena Lorcą, a teraz wychowuje się ze swoim mężem Jörnem Weisbrodtem. Wypuszczając słynne covery klasyków Cohena „Hallelujah” i „Chelsea Hotel No. 2”, Wainwright od dawna jest wielbicielem jego piosenek.

napisał kochający hołd i nekrolog dla Cohena dla The Guardian.

Reklama

„dopiero w wieku 18 lat przeprowadziłem się do Los Angeles i poznałem jego córkę, Lorcę, poznałem go”, mówi Wainwright o ich przyjaźni. „Poza tym dopiero po dwudziestce zacząłem naprawdę słuchać jego piosenek po tym, jak poproszono mnie o zaśpiewanie „Hallelujah” dla ścieżki dźwiękowej Shreka. Potem zacząłem kopać i uświadomiłem sobie, jaki był nietykalny.”

mówiąc o osobowości Cohena, Wainwright kontynuował: „uwielbiałem jego humor. Mówił zabawne rzeczy, takie jak: „Jezus powiedział, że ważniejsze jest to, co wychodzi z twoich ust, niż to, co w nich wchodzi.”Był bardzo rozbrajający, gdy spotkał ludzi. Trzymał ich za ręce i zamiast powiedzieć „cześć” lub ” jak się masz? powiedziałby z uśmiechem, że nigdy nas nie złapiesz.”To oczywiście zabawne,ale także zmieszane z prawdziwą przewagą. Raz pamiętam, jak się naprawdę wkurzył na kontrahenta, który popełnił straszny błąd z toaletą lub czymś takim-niesamowite było oglądać tego poetyckiego człowieka, który mógł doskonale napisać o świetle księżyca, wybierając jego słowa idealnie, aby wygrać kłótnię.

  • Czytaj więcej: RIP Leonard Cohen-nekrolog NME

„kupiłem mu też kiedyś japoński odcisk do jego mieszkania, a on stał tam z ręką na nim, nieruchomo, wpatrując się przez około dwie minuty. Boże, czy on miał wylew czy coś? Ale wyszedł z tego, jakby był w transie. Robił też dziwne rzeczy cały czas.”

otwierając się na ich bliskie więzi rodzinne, Wainwright powiedział: „był bardzo szczęśliwym dziadkiem. Pamiętam jeden dzień, kiedy siedzieliśmy cicho i patrzyliśmy jak gra Viva. Tak bardzo się uśmiechał. Zawsze był dla mnie bardzo miły jako ojciec Vivy. Przedstawiał mnie ludziom mówiąc: „to jest Rufus, on jest członkiem mojej rodziny”.”

Leonard Cohen, kanadyjski poeta i piosenkarz, gra niektóre ze swoich piosenek w małym studiu nagraniowym na Dolnym Manhattanie w Nowym Jorku, w połowie lat 80.

Reklama

Podsumowując, Wainwright dodał: Był takim mądrym facetem w czasach, gdy nie było zbyt wielu mądrych facetów. Jest też o wiele więcej rzeczy, o które chciałem go zapytać jako człowieka po 40-tce, ponieważ w tym okresie życia przeszedł tak niesamowitą przemianę jako muzyk i osoba duchowa. Smutno mi, że nie mogę go prosić jako autora piosenek i jako człowieka, bo wiedział tak wiele. Czuję się, jakby odszedł ktoś nadludzki.”

Cohen zmarł w zeszłym miesiącu, w wieku 82 lat.

You might also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.